Totalna Porażka: Wiejska Legenda - Odcinek Specjalny nr. 2
Dwa dni po finale Wiejskiej Legendy
W Kurorcie[]
Pomimo iż sezon skończył sie dwa dni temu, to jego uczestnicy nadal przebywali na terenie wioski na trzy dni, w luksusowym kurorcie dla przegranych. Zapowiadał sie kolejny spokojny dzień, jednak.. Wszystkich przebudził i wygonił z apartamentu huk armat i bombardowania. Nikt nie ogarniał sytuacji.
Scott: Co sie dzieje?!
Marie Joulie (ziew): Może przyszła dostawa kostiumów strażackich..
Zasnęła na ramieniu Scotta. Ten ją zwalił, a wielka kula wylądowała tuz przed nim. Wszyscy wpadli w panikę.
Jo: Uspokójcie sie! To na pewno jakiś głupi żart McLeana!
Kula przeleciała nad jej głową.
Hildegarde: Hildegarde wiedzieć!! My być na wojna!! Ameryka atakować!!
Chciała pobiec i zbadać sytuacje, jednak była na smyczy trzymana przez Franziske.
Franziska: Hildzia.. Pobawmy sie w królową ciszy!
Hildegarde ucieszona usiadła, i sie uciszyła.
Charlotte: Jezu.. A to yeti już od rana musi mnie wkurzać?!
Franziska: Bo zaraz spuszczę ją ze smyczy!
Hildegarde: Ha!! Hildegarde wygrać i zostać królowa ciszy! ^^
Franziska: Ehhh.. Zagrajmy jeszcze raz!
Z każdą minutą spadające kule były większe, i było ich więcej.
Emma: Tak sie boje! One niszczą naturę!
Przytuliła sie do Brendona.
Zoey: Ja tez sie boje! Szkoda, ze Henry musiał gdzieś wyjechać.. :<
W końcu jedna z kul trafiła, i zniszczyła apartament.
Veronica: Nieeee! Moje walizka z milionem! Moje kosmetyki!
Lightning: Lightninga ciężarki!
Jo: Ej! Te ciężarki są moje! Znaczy.. Były moje!
Tylko Sam i Isabelle nie zdawali sobie sprawy z tego co sie dzieje. Sam... grał na konsoli, a Isabelle gadała z kozą.
Isabelle: No co ty nie powiesz.. Chciał cie ogolić?
Koza: Beee!
Pomiędzy nimi wylądowała kula, która prawie je przygniotła. Obie odskoczyły.
Brick: Ludzie, będziemy tutaj tak czekać, aż te kule nas zabiją czy uciekamy?!
Jo: Zamknij sie! Za 10 sekund na bank z krzaków wyjdzie Chris, i zacznie sie z nas nabijać!
Jo stała przed krzakami minute. Nic sie nie wydarzyło.
Franziska: No to lepiej uciekajmy!
Wszyscy sie rozbiegli. Brendon zabrał zrozpaczoną Veronike, a Scott śpiącą na ziemi Marie Joulie.
W lesie[]
Podczas kiedy wszyscy wielką gromadą uciekli w stronę pola, to Moreno i Debora ruszyli lasem, w stronę skąd dochodziły strzały kul armatnich.
Debora: Jak mogłeś przegrac z tą idiotką?! No wiesz, rozumiem ze jest seksowna.. Ale jest idiotką! My nie przegrywamy z idiotkami!
Moreno: I mówi to ta, która dala sie wcześnie wywalić.
Pacnęła go.
Debora: Ej! To już jest inna historia!
Moreno: Tak czy inaczej ojciec nie będzie z nas zadowolony..
Debora: To może wrócimy do tego rozwalonego kurortu, i weźmiemy walizkę z kasą? *_*
Moreno: No co ty.. Na plaży powinien być teraz Chris z Chefem, którzy nabijają sie z naszego strachu.. Jak ich odnajdziemy to sam da nam kasę!
Debora: Mhm.. Ciesz sie i tak, ze wzięłam dla nas po broni!
Moreno: To dobrze! Nareszcie na coś sie przydałaś! ^^
Debora tupnęła oburzona.
Debora: Ja zawsze jestem przydatna!
Powoli i ostrożnie doszli do plaży. Jednak zauważyli na niej tylko Selishe i Martina, wsiadających do łódki i odpływających z wioski.
Debora: No proszę.. Pierwsi uciekinierzy!
Moreno: Zaczekajmy chwile, aż odpłyną... Chris powinien być gdzieś tutaj!
Jaskinia[]
W jaskini przed plażą, na wielkim tronie siedziała Bteh. Przed nią znajdowało sie kilka armat, które Daniel na rozkaz Bteh odpalał w kierunku wioski.
Daniel: Mogę zrobić sobie chwile przerwy? Te kule są ciężkie!
Bteh: Zamknij pi**e i wrzucaj następne kule! Bo zaraz ci przy***ie!
Daniel: Za co? :<
Bteh: Za r*j!
Daniel wrzucił kolejne kule. Wewnątrz jaskini siedział jeszcze zakneblowany Chris, który strasznie sie wiercił.
Bteh: Uspokój sie ty tym zasr**a ku**o, bo zaraz będziesz ku**a syry mi lizał!
Przestraszony Chris od razu sie uspokoił.
Daniel: A tak właściwie.. To czemu to robimy?
Bteh: Żadnych ku**a pytań złamasie! Teraz wymasuj mi stopy!
Daniel: Ale...
Bteh: Powiedziałam MASUJ KU**A!
Daniel założył klamerkę na nos i zaczął masować Bteh stopy.
Na Polu[]
Gromada przybiegła na pole. Strzały z armat tymczasem ustały.
Hildegarde: Hildegarde uważać, ze my musieć iść zobaczyć wojna i zabić Ameryka!
Franziska: Nie! To zbyt niebezpieczne!
Hildegarde próbowała sie powstrzymać przed ucieczką.
Charlotte: A co jak Chrisiowi coś sie stało? :c
Isabelle: Carmen mówi mi, ze grozi nam niebezpieczeństwo!
Wszyscy strzelili facepalm'a.
Jo: Brawo idiotko! Słuchaj sie kozy, a na pewno daleko zajdziesz!
Veronica: A może wrócimy sie po moje kosmetyki?
Charlotte: Nie! Teraz musimy pomyśleć jak dostać sie do Chrisa.
Jo: A po co?
Charlotte: Bo nie chce mi sie oglądać twojej twarzy.
Jo: Grr!
Brick: Tylko spokojnie Jo...
Lightning: Właśnie Jo! Badz spokojny, skoro możesz podziwiać mnie!
Jo miała mu już przywalić, ale wtedy nagle z jaskini dobiegło kilka strzałów. Hildegarde wyrwała sie i pobiegła, a wszyscy za nią.
W Jaskini[]
Wszyscy za Hildegarde przybiegli do jaskini. Minęła ich ociekającą z płaczem z brudnymi skarpetami Bteh. Debora stała z bronią, a Moreno rozwiązywał Chrisa. Charlotte rzuciła sie na prowadzącego.
Charlotte: Chrisiu, nic ci nie jest?! Kto ci to zrobił?!
Chris ją odsunął i wstał.
Veronica: Chris, gdzie jest mój milion?
Chris: Straciłaś go? Tak mi przykro..
Veronica: Ale.. Ale..
Chris: Nie ważne, zapomnijmy o ostatniej godzinie! Przed nami kolejny sezon!
Wszyscy zaczęli buczeć, marudzić itp..
Chris: Mnie tez cieszy wasza radość!
Zoey: Ale przecież zniszczyłeś nam wioskę!
Chris: To nie ja! To ta szalona miłośniczka skarpet Chefa!
Brick: To gdzie odbędzie sie ten sezon?
Chris: Rozmawiałem już z producentami, i... Zawalczycie o milion pod Włoskim słońcem!
Wszyscy oprócz Marie Joulie zaczeli wiwatować.
Marie Joulie: A dlaczego nie we Francji?!
Chris: Bo nie! Tak czy inaczej, nie wszyscy z was zakwalifikowują sie kolejnego sezonu. Mamy miejsca tylko dla najlepszych z was, a ponieważ Moreno i Debora mnie uwolnili, to oni swoje miejsca już zaklepali!
Lightning: A co Lightning ma zrobić, żeby sie dostać?
Chris: Musicie w jakiś sposób dostać sie Mediolanu. Nie ważne jak, ale 7 osób, które odnajdą mój pałac w centrum Mediolanu!
Moreno: Ekhem..
Chris: A tak. Mam dla was jeszcze jeden samolot oraz jeden jacht. A o tym, kto co dostanie zadecydują Moreno i Debora!
Wszyscy spoglądali na nich błagalnym wzrokiem, oprócz Charlotte.
Moreno: Chciałbym wręczyć samolot.. Charlotte!
Charlotte: Phi! Nie potrzebuje twojej pomocy!
Moreno: W takim razie..
Charlotte: Nie! Żartowałam! Wezmę samolot!
Wsiadła do samolotu.
Debora: A ja jacht oddam w ręce.. Daniela!
Wszyscy westchnęli.
Daniel: No co? Dzięki!
Wszedł na statek.
Chris: W takim razie do zobaczenia w Mediolanie!
Debora: Papa frajerzy! :*
Wziął jet pack, podobnie jak Moreno i Debora i odlecieli.
Na Plaży[]
Charlotte weszła do samolotu. Wszyscy ją okrążyli, z nadzieją ze pozwoli im polecieć z nią.
Veronica: Mogę polecieć z tobą?!
Charlotte: Spadać frajerzy! Ten samolot jest mój, i tylko mój!
Veronica: No ale divy powinny trzymać sie razem!
Charlotte: No i trzymałyśmy sie razem już wystarczająco długo!
<Veronica: O nie! Utrata kosmetyków sprowadziła na mnie pecha! Teraz nawet moja NPDKŻ nie chce już mnie w swoim samolocie!>
Charlotte: Powiedziałam zjeżdżać!
Tymczasem Daniel na pokładzie ze Scott'em, śpiącą Marie Joulie i Lightning'iem odpłynęli.
Lightning: Shi-bam!
Scott: Do zobaczenia we Włoszech, ofiary losu!
Po straceniu nadziei na lot samolotem, Franziska i Hildegarde oraz Emma i Brendon zaczeli budować tratwy. Niestety, nie wychodziło im to najlepiej.
Franziska (Do Emmy i Brendon'a): Słuchajcie, może połączymy swoje siły i razem zbudujemy coś dużego?
Brendon: To dobry pomysł, laska! Ja i yeti nazbieramy długich patyków, a ty i moja rybcia wszystko zwiążecie, okej.
Wszyscy potaknęli.
<Emma: Brendon potrafi czasami zachować zimną głowę i myśleć strategicznie w trudnych momentach. Zaskakuje mnie co raz bardziej z każdym dniem!> Hildegarde: Hildegarde meldować sie do misja!
Razem z Brendon'em pobiegli do lasu. Reszta zastanawiała sie, co może zrobić, żeby dostać sie na ląd.
Zoey: Juz wiem! Spróbuje wykonać paralotnie!
Jo: No właśnie Brick, możesz wykonać dla mnie paralotnie!
Brick zasalutował.
Brick: Tak jest, kapitanie Jo!
Jo: Tylko ma być stabilna!
Zoey i Brick rozpoczęli prace nad paralotniami. Cameron chciał pomóc Zoey, ale został przez kogoś zawołany...
Charlotte: Ej, ty!
Cameron: J-ja?
Charlotte: Nie, moja babcia. Umiesz prowadzić samolot?!
Cameron: N-no.. Tak jakby!
Charlotte: To właź!
Cameron z trudem wszedł do samolotu.
<Charlotte: Te wszystkie urządzenia w tym samolocie są zbyt skomplikowane! A kujon może mi sie przydać.>
Charlotte: No to teraz słodziaku, pokaz mi, jak sie tym steruje..
I w ten sposób każdy powoli opuszczał wioskę. Isabelle gdzieś zniknęła. Hildegarde, Franziska, Emma i Brendon skończyli budować wielką tratwę i odpłynęli. Brick i Jo, oraz chwile później Zoey i Veronica odlecieli z wiatrem na paralotniach, a Charlotte i Cameron wzbili sie w powietrze samolotem. W ten sposób na wsi pozostał tylko Sam, który....
Sam: WooHooo! 36 level!
... grał.
Wyścig do Włoch[]
Statek[]
Statek ze Scott'em, Lightning'iem, śpiącą Marie Joulie oraz Daniel'em, który przejął stery płynął na oślep.
Daniel: Czy ktoś z was wie, w jakim kierunku płynie sie do Włoch?
Scott: Nie płyniemy do Włoch głupku, tylko do Kanady, skąd weźmiemy samolot!
Daniel: Aha... No ale w którą stronę płynie sie do Kanady?
Scott: Jak to w którą?! Popatrz przed siebie!!
Przed nimi widać było już zbliżający sie ląd.
Daniel: Czy w takim razie ktoś mógłby przejąć stery? Mam ochotę napisać wiersz o naszej podróży!
Lightning: Lightning ma pomysł! Ta nie mowa sie tym zajmie!
Lightning rzucił Marie Joulie na stery. Ta od razu sie obudziła.
Marie Joulie: Bagietki?!
Daniel oderwał nos od notatnika.
Daniel: Tak! Bagietka to idealny rym do galaretka!
Wszyscy spojrzeli sie na niego jak na idiotę, lecz nikt nie zauważył ze statek właśnie dopłynął do portu. Scott prędko wyskoczył ze statku.
Scott: No to do zobaczenia frajerzy, już was nie potrzebuje!
Uciekł.
Marie Joulie: Zaczekaj naleśniczku, kupimy sobie kostiumy! Strażackie oczywiście!
Pobiegła za nim.
Lightning: Lightning rusza na podbój.... Lightning zapomniał gdzie ma iść! :<
Daniel: Do Włoch bracie, do Włoch!
<Daniel: Kiedyś napisałem wiersz o Italii! Wyrecytuje go wam ....>
<Lightning: Włochy?! Tutaj na pewno chodzi o orzechy Włoskie! Lightning musi znaleźć fabrykę orzechów Włoskich! WoooHooo!>
Lightning gdzieś pobiegł. Daniel powolnym krokiem również poszedł.
Wielka Tratwa[]
Prąd zniósł Hildegarde, Franziske, Brendon'a i Emme w kierunku zupełnie odwrotnym od Kanady. W dodatku zanosiło sie na sztorm.
Emma: Ta tratwa to nie był najlepszy pomysł!
Hildegarde: Ty nie mieć racji! My mieć pod nos wielka miska z woda!
Hildegarde zaczęła pic językiem wodę z morza.
Brendon: Ziąąą! Alkoholu nie ma jeszcze na bibie a ty już sie upiłaś?!
Hildegarde: Hildegarde nie rozumieć twój język.
Emma: Ej.. Uspokójcie sie.. Wyczuwam coś strasznego..
Franziska: Ty tez to czujesz?!
Nagle na niebie zrobiło sie czarno, a fale stawały sie co raz większe. Wszystkie dziewczyny zaczęły tulić Brendona. Wielka fala zalała ich tratwę, i wszyscy skończyli w wodzie..
Na paralotniach[]
Zoey i Veronica właśnie wleciały na paralotni w burze.
Zoey: O nie! Przed nami sztorm!
Veronica: Ale ekstra!
Zoey: Ekstra?! Zaraz zginiemy!
Veronica: W takim razie muszę coś zrobić..
Zoey: Co takiego?
Stanęła na równych nogach, zasłaniając widoczność Zoey.
Veronica: Jestę motylę!
Paralotnia Zoey i Veroniki wleciała prosto w paralotnie Jo i Bricka.
Jo: I jak lecicie idioci!
Brick: Przestań sie wiercić, Jo!
Cała czwórka zawisła w powietrzu.
Zoey: I co teraz?!
Wszyscy zaczeli spadać.
W samolocie[]
Zestresowany Cameron pilotował samolotem. Na tylnym siedzeniu leżała wygodnie Charlotte.
Charlotte: Daleko jeszcze?
Cameron: 5 minut mniej niż 5 minut temu!
Charlotte: Nie pyskuj! Powinieneś być mi wdzięczny, ze pozwoliłam ci wejść do mojego samolotu!
Cameron przełknął ślinę.
Cameron: Robie co w mojej mocy..
Charlotte: Pamiętaj tylko, ze jak dostaniemy sie do sezonu, a dzięki mnie na pewno tak sie stanie, to masz mi usługiwać i być na każde moje zawołanie!
Cameron: O-okej..
Charlotte: No! Ciesze sie, ze sie rozumiemy!
Lotnisko w Montrealu[]
Scott, Daniel oraz przebrana w kostium strażacki Marie Joulie stali już w kolejce do odprawy na samolot do Mediolanu.
Marie Joulie: Łiiiii! Tak sie ciesze, ze lecimy razem!
Założyła Scott'owi hełm strażacki i wystawiła usta do pocałunku.
Scott: Słuchajcie nicponie. Idźcie przodem i zajmijcie już miejsca w samolocie!
Marie Joulie: A w którym?! Bo na lotniska są dwa.
Scott: Do tego po lewej!
Daniel przyjrzał sie obu samolotom.
Daniel: Ale na nim jest napisane "French Airline's"!
Scott: No bo on leci do Mediolanu, idioto! A Mediolan jest we Francji!
Daniel: Poczekaj, ale tam pisze..
Marie Joulie przerwała mu i pociągnęła go.
Marie Joulie: Chodź, idziemy zająć superowe miejsca!
Marie Joulie i Daniel przeszli przez odprawę i pobiegli na samolot. Scott uśmiechnął sie chytrze, i po przejściu odprawy udał sie do samolotu "Italia VoloS". Byl nieco zaskoczony, ponieważ większość rozmawiała po Francusku i była dziwnie ubrana, lecz zignorował to. Zapiął pasy, usiadł wygodnie zrelaksowany, aż tu nagle doszedł głos z kabiny pilotów..
Pilot: Witamy na pokładzie samolotu, który jak wszyscy dzisiaj wyjątkowo zrobił zamianę z Francuskimi liniami lotniczymi, i lecimy dzisiaj do Paryża!
Wszyscy: Oui! Allez France!
Scott: Cooo... Zaraz... Paryż?!?! Niee! Zabije cie Marie Joulie! Zabije cie Daniel!
Samolot ze Scott'em, który właśnie popadł w furie wystartował. Z okna drugiego samolotu machali do niego Marie Joulie.
Marie Joulie: Ojej, popatrz jak sie macha do nas rekami! O, przykleił sie do szyby! Tak nas kocha!
Daniel zatkał jej usta.
Daniel: Ucisz sie istoto i wczuj sie w atmosferę tego samolotu! Ta pizza.. To słońce! To wszystko czeka nas po wyjściu z tego samolotu. Musze napisać o tym ballade!
Rzucil sie do notesu.
Marie Joulie: Ale dziwak..
Po czym Marie Joulie zaczela rozmawiać ze swoim kostiumem strażackim.
Tropikalna Wyspa[]
Brendon przebudził sie na brzegu tajemniczej wyspy. Od razu złapał sie za głowę.
Brendon: Oh men.. Co to za melanż musiał dzisiaj być?!
Rozejrzał sie dookoła. Emma, Franziska oraz Hildegarde również dopiero co wstały.
Brendon: Wszystko dobrze, skarbeńku?
Emma: Tak.. A właściwie nie! Gdzie my jesteśmy?
Hildegarde obsikała palmę.
Franziska: Hildzia, co ty wyprawiasz?
Hildegarde: Hildegarde zaznaczać teren!
Franziska: Ugh! Ile razy mam ci powtarzać ze nie jesteś psem? Do nogi!
Hildegarde podbiegła.
Emma: Jesteśmy na bezludnej wyspie?
Brendon objął ją w pasie. Brendon: A co jeśli w międzyczasie nastał koniec świata, i zastaliśmy jedynymi żywymi istotami? Wiesz co mam na myśli. ^^
Emma lekko go odepchnęła.
Emma: Ej no, teraz nie czas na żarty! Musimy sie stad jakoś wydostać, i trafić do Wloch.
Brendon: Ziom, teraz przydałby sie nam ten kujon!
Nagle po drzewach dostrzegli tajemniczą postać, która przemieszczała sie na lianach. Kiedy została zauważona uciekła w głąb dżungli.
Hildegarde: Obiad!! To być nasz obiad!! Hildegarde być głodne!!!
Brendon: Yoł, yeti! Nie wystarczy ci już, ze zeżarłaś wszystkie nasze zapasy na tratwie?
Franziska: Musimy jej zaufać, rzadko kiedy sie myli. Ta istota może pomóc nam sie stad wydostać!
Pobiegli w stronę dżungli.
Statek Piracki[]
Na statku pirackim wylądowała czwórka, która zderzyła sie paralotniami, czyli Veronica, Zoey, Jo oraz Brick. Jo od razu sie pozbierała i z pięściami podeszła do divy.
Jo: Cos ty najlepszego zrobiła! Przez ciebie mogę tego nie wygrać!
Veronica sie odsunęła.
Veronica: Hola, hola! Jak nie myjesz zębów, to sie do mnie nie zbliżaj! To po pierwsze, a po drugie...
Przed nimi pojawił sie wielki cień. Kiedy cala czwórka sie odwróciła, ujrzała kapitana z hakiem zamiast rąk. Za kapitanem stało kilku uzbrojonych piratów.
Brick: Hehe.. Witamy..
Kapitan: Co robicie na moim statku?! Według relacji jednego z majtków, spadliście nam z nieba!
Zoey: No bo tak jakby...
Kapitan: Cisza! Nie udzieliłem wam głosu! Nie przyjmujemy tutaj gości! To nie McDonald, ale nasze rekiny wreszcie sie najedzą!
Piraci otoczyli całą czwórkę.
Jo: Łapy precz! Bo wybije wam wszystkie zęby! O ile jeszcze jakieś macie!
Kapitan: Hmmm.. Ta cwaniara wyjątkowo mi sie podoba. Przyprowadzić ją do mojego pokoju! Resztę na razie skuć, i wrzucić do piwnicy!
Jo: Zapomnij złamasie!
Załoga wykonała polecenie, i związała z problemami Jo. Reszta została zamknięta w piwnicy.
W Samolocie[]
Samolot z Charlotte i pilotującym Cameron'em zbliżał sie do starego kontynentu. Z każdą minutą nadchodziła noc. Nagle Charlotte podskoczyła.
Charlotte: Słyszałeś to?!
Cameron: Co takiego?
Charlotte: Nie żartuj sobie ze mnie! Na pewno to słyszałeś!
Cameron: A-ale ja wcale niczego nie słyszałem!
Zza tylnego siedzenia coś zabeczało.
Charlotte: AAAAA! Tam coś jest! Wez to!
Wskoczyła mu na ramiona. Cameron upadł, a samolot zaczął spadać.
Charlotte: Idz sprawdź co to! Tylko szybko!
Popchnęła go wprost na tylne siedzenie. Nagle wskoczyła na niego koza Carmen, i zaczęła go lizać.
Charlotte: Co to ma znaczyć?!
Zza tylnego siedzenia wyszła również Isabelle.
Isabelle: Ojejku, co ja tutaj robię?
Charlotte: Nie wiem idiotko, ty mi powiedz!
Samolot co raz bardziej zbliżał sie do wody. Cameron nie mógł nic zrobić, gdyż nie mógł uwolnić sie od kozy. W ostatniej chwili Isabelle pociągnęła za stery, i samolot ponownie wrócił do góry.
Charlotte: Jak sie tego nauczyłaś?!
Isabelle: Eeee.. Zapomniałam!
Charlotte: A co tutaj robisz?
Isabelle: Eeee.. Zapomniałam!
Charlotte: Nie ważne. I tak jesteś bardziej przydatna od tego kujona..
Cameron: Ale...
Charlotte przycisnęła jakiś przycisk, i pod Cameron'em otworzyła sie klapa. Cameron wypadł z samolotu.
Cameron: Nieeeee!!
Charlotte: Jeden problem z głowy. A ty blondyno skup sie na pilotowaniu!
Następnego dnia, Rano[]
Nastał kolejny dzień, a wyścig do Mediolanu nadal trwał dla wszystkich, z wyjątkiem Sam'a, który grał do momentu w którym to w jego konsoli wyczerpała mu sie bateria. Lightning zgubił sie w Kanadzie w fabryce Włoskich orzechów, a Scott wylądował we Francji, a Cameron został wyłowiony przez wiejskich rybaków w Islandii. Chris wraz z Chef'em zniecierpliwieni czekali w Mediolanie na pierwszych uczestników.
Mediolan, Pałac Chrisa[]
Chris siedział sobie wygodnie, a Chef pocił sie ubrany w grubą kurtkę. go wachlował. Pomimo jesiennej pory, to temperatura w Mediolanie i tak wskazywała ponad 30 stopni.
Chef: Chris.. Nie możemy po prostu o wszystkim zapomnieć?!
Chris: (Gest: Mów do ręki)
Chef: No to nie moja ze dzieciak mną zmanipulował!
Chris: (Gest: Mów do ręki)
Chef zrzucił z siebie dodatkowe kurtki
Chef: W takim razie odchodzę!
Chris: Nie, noo dobra, możesz zostać w programie. Ale żeby mi sie to nigdy więcej nie powtórzyło!
W tym momencie w pałacu pojawili sie Moreno i Debora, którzy właśnie wrócili z Neapolu.
Debora: No i co sie tak gapicie, coś nie tak z moją twarzą czy co?!
Chris: Nie. I tak nie jest ładniejsza od mojej!
Debora: Pfff, a właśnie ze jest!
Chris: A wyrzucić cie z programu?!
Debora: A nasłać na ciebie mojego ojca?!
Chris: ... Mozecie sie rozgościć.
Moreno: Świetnie, w takim razie idziemy do spa!
Poszli do sali relaksu Chrisa. Tymczasem w budynki pojawili sie pochłonięci rozmową Marie Joulie, nadal w kostiumie strażaka i Daniel, który zajadał sie pizzą.
Daniel: Ale jak to nie chcesz kawałka pizzy? Wszyscy lubią pizze!
Marie Joulie: Nie tykam Włoskiego żarcia. A teraz wybacz mi, ale muszę zmienić pieluszke mojemu dzidziusiowi!
Daniel: Zaraz.. To ty masz dziecko?
Marie Joulie: Oczywiście!
Marie Joulie zdjęła z siebie kostium, i ubrała mu pieluszkę. Daniel strzelił facepalm'a.
Chris: Witajcie! Właśnie stajecie sie oficjalnymi uczestnikami Totalnej Porażki: Giro d'Italia!
Daniel: Aha.
Nie zbyt zareagowali. Marie Joulie poprawiała pieluszkę, a Daniel pisał wiersz o głupocie Marie Joulie.
Chris: Chefie... Wiesz co robić!
Chef zabrał Marie Joulie kostium strażacki, a Danielowi notatnik.
Marie Joulie: Nieeee! Nie możecie zabrać mi Albercika!
Daniel: A mi nie możecie zabrać notatnika! Nie skończyłem wiersza o Alberciku!
Chris: Ekhem.. Jesteście w nowym sezonie! Po co wam jakieś głupie notatniki czy kostiumy?
Dopiero teraz zaczęli sie cieszyć.
Marie Joulie: Oui! Zaraz.. To przecież nie jest sezon o Francji?!
Chris: A kto by chciał kręcić sezon o takim głupim kraju?
Marie Joulie: A właśnie, ze nie głupim! Są w nim najpiękniejsze dziewczyny na ziemi!
Marie Joulie dumnie poprawiła włosy, a Chris, Chef i nawet Daniel wybuchnęli śmiechem.
Tropikalna Wyspa[]
Grupka, która za radą Hildegarde przedzierała sie przez dżungle za tajemniczą istotą strasznie tego żałowała. Zostali oni złapani i związani przez miejscowych dzikusów. Wszyscy z wyjątkiem Franziski, która została umieszczona na tronie. Emma: Nie chce skończyć jak kurczak na rożnie!
Brendon: Nie martw sie Emm, uwolnię nas jakoś!
Spróbował odwiązać liny. Bez skutku.
Hildegarde: Hildegarde to sie nie podobać!
Franziska (do dzikusów): Czekajcie.. Odwiążcie ich! Oni są przy-ja-ció-łmi!
Tubylcy źle zrozumieli intencje Franziski i przynieśli ogromną armatę.
Franziska: Tak! ... To znaczy nie! W sumie to tak! Dzięki armacie możemy sie wydostać! Wrzucić ich do armaty!
Dzikusy umieścili Emme, Hildegarde i Brendon'a w środku armaty.
Emma: Trochę sie tego obawiam..
Brendon: Nie martw sie, będzie super zabawa!
Hildegarde: Franziska, ty iść z nami!
Wyciągnęła rękę po przyjaciółkę. Dzikusy jednak odprowadziły Franziske na tron.
Franziska: Chyba nie mogę lecieć z wami.. Ale nie przejmujcie sie mną!
Po podpaleniu armata wystrzeliła. Hildegarde, Brendon i Emma z krzykiem wzbili sie w powietrze.
Statek Piracki[]
Sytuacja na statku pirackim uległa zmianie. Wszyscy piracie łącznię z kapitanem siedzieli związani w piwnicy, a Jo z pirackim przebraniem oraz pozostali dowodzili statkiem. Statek zbliżał sie już do portu w Genoi, kiedy nagle Jo zawróciła.
Brick: Jo! Musimy udać sie do portu, a potem do Mediolanu!
Jo: Zaraz. Daj mi sie nacieszyć!
Jo poprawiła dumnie kapelusz z czaszką.
Zoey: Zapomniałaś o drewnianej nodze..
Jo: Zwariowałaś?! Nie mam zamiaru łamać sobie nogi!
<Jo: Piraci to jedyni, prawdziwi mężczyźni!>
Statek przyśpieszył, a Jo sterowała jak szalona.
Brick: Nie wytrzymam.. Mam chorobe morską!
Veronica: O nie, nie, nie! Nawet nie waż sie..
Brick zwymiotował na Veronike.
Veronica: ... Puszczać pawia na dive! Aaaaa!
Wyrzuciła Brick'a za burtę. Ten zaczął panikować. A ponieważ woda w morzu była czysta, widać było otaczającą go żółtą plamę.
Veronica: Odsuń sie, nie chce śmierdzieć twoim pawiem!
Jo: Dwóch frajerów na statku mnie!
Zoey: Zaczekaj, nie możemy ich tutaj zostawić!
Jo: Masz racje, przyda sie każda para rąk do pomocy tobie w szorowaniu pokładu szczoteczkami do zębów! Hahahah!
I tak pływali w okolicy Genewy.
W Samolocie[]
Samolot z Charlotte i Isabelle leciał w kółko dookoła nad Mediolanem, ponieważ obie dziewczyny kłóciły sie która ma wylądować.
Charlotte: Ja chce wylądować!
Isabelle: Ale Carmen mówi, ze tylko ja mogę to zrobić!
Koza: Beee! ^^
Koza Carmen zaczela lizać Charlotte.
Charlotte: Ale to mój samolot! I wszyscy słuchają sie tutaj mnie, a nie głupiej kozy!
Charlotte wyrzuciła kozę przez okno.
Isabelle: O nie, tylko nie Carmen! Byłyśmy umówione na manicure o 17.. :<
Charlotte: Zamknij sie, bo ciebie tez zaraz wyrzucę!
Nagle na szybie samolotu wylądowali Emma, Brendon i Hildegarde.
Charlotte: Aaaaa!
Samolot zaczal spadać.
Charlotte: No zrób coś!
Isabelle wsadziła palec do nosa Charlotte.
Charlotte: Co ty wyprawiasz?!
Isabelle: No przecież.. Chciałaś żebym coś zrobiła!
Bum. Samolot rozbił sie o budynek Chrisa, który sie zawalił.
Po chwili jednak wszyscy bez większych obrażeń powoli zaczeli wychodzić z gruzów pałacu. Na wstającego z ziemi Daniela spadła koza.
Daniel: Aaaaa! Czarna dziura! Pomocy!
Hildegarde zdzieliła go po twarzy. Ten sie uspokoił. Za to wkurzył sie Chris.
Chris: Moj piękny pałac! Wiedziałem, wiedziałem ze to sie tak skończy! Ciekawe czyim pomysłem było zakończenie tutaj zadania? ._.
Spojrzał na Chefa. Ten tylko niewinnie sie uśmiechnął. Charlotte podbiegła do Chrisa.
Charlotte: Heej kochany! Juz jestem! I mam nadzieje, ze sie nie spóźniłam! :*
Chris: Nie.. Wasza 7 oficjalnie stała sie uczestnikami Giro d'Italia!
Cała 7 zaczęła wiwatować.
Brendon: Zaraz ziom. Tylko nasza siódemka ziomali będzie walczyć o kasę?!
Chris szatańsko sie uśmiechnął.
Chris: Juz nie długo sami sie przekonacie...
Zwierzenia[]
<Marie Joulie (płacze): Dlaczeeego, dlaczego odebrali mi Alberta?! ;(>
<Daniel: Wypełnię ten sezon miłością do sztuki i prozy. Może wśród reszty istnieje jakaś utalentowana do pisania dłoń?>
<Hildegarde: Hildegarde być przykro, ze Franziska poświęcić sie dla Hildegarde i Hildegarde być samo, ale Hildegarde musieć wygrać ten głupi program robiony przez Chris!>
<Emma: Ciesze sie, ze udało mi sie dostać razem z Brendon'em! Na pewno razem będziemy sie świetnie bawić... Oby.. Tak naprawdę to nie ma za dobrych przeczuć!>
<Brendon: Czadersko, ziomek! Dostałem sie do kolejnego sezonu! Italia, woow! Laski, wino, laski, słońce, laski, zabawa, laski! Bedzie extra!>
<Charlotte: Pfff, wszyscy przecież wiedzieli, ze moja inteligencja doprowadzi mnie do kolejnego sezonu. Obiecuje wam, ze postaram sie, aby nie był on nudny.. Mam rachunki do wyrównania. ;>
<Isabelle: Ale o co tutaj chodzi? No dobra, zacznijmy od tego, ze lubię naleśniki! I zagadki! Dla dwu latków! Ale nie wiem ile to jest, hihi!>
<Debora: Skoro to jest sezon na naszej ojczyźnie, nie ma mowy żeby jakakolwiek seksowna dupcia przeszkodziła nam w zwycięstwie!>
<Moreno: Pif, paf! Król manipulacji ponownie w grze!>
Klip Specjalny[]
Statek z Jo, oraz całą resztą szorującą pokład rozbił sie o skały.
Zoey: Co sie stało, gdzie wylądowaliśmy?!
Nagle przed nimi pojawiła sie tajemnicza, wielka sylwetka.
Jo: O nie...
Koniec.